13OFF / Mikołaj Nowacki „Odra”

Pamiętam, że kiedy byłem małym chłopcem i przechodziłem przez rzekę, przez śluzę Bartoszowicką albo Opatowicką i widziałem płynące tamtędy pchacze z barkami, niektóre – dosłownie kilka centymetrów ode mnie, to marzyłem, żeby wskoczyć na jedną z nich i popłynąć w nieznane. Spełniłem to marzenie jako dorosły facet

Twój projekt „Odra” wydaje się bardzo czytelny dla polskich odbiorców, a magia tej rzeki jest oczywista szczególnie dla tych, którzy mieszkają blisko jej brzegów. Jak jednak ten projekt jest odczytywany na świecie, w miejscach odległych od naszego kręgu kulturowego i lokalnego kontekstu?

Rozmawiałem na ten temat z wieloma osobami, z tymi spoza granic naszego kraju, pochodzących zarówno ze wschodu (dalekiego), jak i z dalekiego zachodu (uśmiech) i dla większości ten projekt jest bardzo czytelny. Właściwie dla każdego. A pokazywałem ten projekt naprawdę wielu ludziom: w tym, fotoedytorom, kuratorom na różnych festiwalach fotograficznych w Stanach, w Europie, w Azji. To dowodzi, że język fotografii, podobnie jak język muzyki, jest uniwersalny. Wszędzie rozumiany jest tak samo. Emocje, które idą za tymi zdjęciami, są wyczuwalne. I kiedy siadam przed fotoedytorem czy przed kuratorem i zaczynam „nawijać”: że jest to rzeka mojego dzieciństwa, z którą jestem bardzo związany, którą kocham, która jest już niemal wdrukowana w moje DNA… – to oni wszyscy, po obejrzeniu tego projektu, mówią: „Tak, czuję twoje emocje w tym projekcie”. To, co jest, wydaje mi się, indywidualne – to sam sposób wykonania zdjęć: ich kompozycja, światło, uchwycony moment, kolor, który ma w tym projekcie szczególną wagę. Wszystkie te składowe techniczne, dobrane subiektywnie, są nośnikiem emocji. No i cieszy mnie bardzo, że ludzie na całym świecie przyznają, że wyczuwają je w tych fotografiach, że są im one bliskie.

A który z elementów tematycznych projektu „Odra” wzbudza największe emocje w samym autorze?

Nie jest łatwo odpowiedzieć na to pytanie. Te zdjęcia wielokrotnie były selekcjonowane… Realizuję ten projekt od 2008 roku i on nadal trwa. Można nawet powiedzieć, że do wszystkich aspektów tego foto-eseju mam bardzo emocjonalny stosunek i wszystkie te zdjęcia lubię. Po chwili namysłu, mogę jednak przyznać, że najmocniejsze odczucia wiążą się z tematyką odrzańskiej żeglugi śródlądowej, z częścią dotyczącą „pływania” barkami – chociaż to niefachowe określenie: w barce jest transportowany ładunek, a barkę z kolei transportuje pchacz. Od 2009 do 2016 roku pływałem takimi statkami na Odrze z dwoma załogami – z kapitanem Czesławem Szarkiem i kapitanem Zbigniewem Błaszczykiem. To było niesamowite, zwłaszcza, że obaj kapitanowie pływali po Odrze dziesiątki lat i znają ją doskonale – podobnie jak Mark Twain znał Missisipi. Gdybym potrafił, to chciałbym to opisać słowami, ale ponieważ językiem mojej wypowiedzi artystycznej jest fotografia, to opowiedziałem o rzece w ten właśnie sposób. Fotografowałem ją z perspektywy „pokładowego” życia na tych statkach transportowych. To było niesamowite przeżycie. Ci bardzo dojrzali mężczyźni, pływający na statkach wyprodukowanych w Polsce w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych… to wszystko sprawiało, że była to jakby przestrzeń całkowicie poza czasem. Pamiętam, że kiedy byłem małym chłopcem i przechodziłem przez rzekę, przez śluzę Bartoszowicką albo Opatowicką i widziałem płynące tamtędy pchacze z barkami, niektóre – dosłownie kilka centymetrów ode mnie, to marzyłem, żeby wskoczyć na jedną z nich i popłynąć w nieznane. Spełniłem to marzenie jako dorosły facet. A gdy się płynie, zwłaszcza Odrą, gdzie praktycznie nie ma infrastruktury, gdzie po zachodzie słońca żegluga jest zabroniona, więc staje się na noc na kotwicy na samym środku rzeki, wtedy doświadcza się czegoś surrealnego, czego nie sposób opisać. Ta przygoda z rejsami śródlądowymi trwała 7 lat. Z tego czasu pochodzi najwięcej zdjęć z projektu „Odra”, które chyba najbardziej mnie poruszają.

Czy ten projekt, zainicjowany wiele lat temu, zyskał aktualizację w związku z ubiegłoroczną katastrofą ekologiczną na Odrze?

Tak, choć w czasie kulminacji tej katastrofy nie mogłem być tam obecny. Byłem nad Odrą później, na zlecenie niemieckiego czasopisma „Stern”. Mówi się, że jest to rzeka graniczna, ale przecież, zwłaszcza w dobie wspólnoty europejskiej, Odra nie dzieli Czechów, Polaków i Niemców, tylko tak naprawdę nas łączy. Jest po prostu czymś wspólnym. Nic dziwnego, że Niemcy chcieli wiedzieć, co było przyczyną katastrofy. Towarzyszyłem ekipie naukowej z Greenpeace z Niemiec, która pobierała próbki wody i mułu w różnych miejscach rzeki. To wtedy zrobiłem kilka zdjęć, które włączyłem do projektu. Być może nie wywołują one spektakularnej reakcji „wow”, ale są rzetelne reportersko. I są dla mnie bardzo ważne, wzbogacają i uaktualniają mój foto-esej o Odrze.

Czy zetknąłeś się z inicjatywą przyznania Odrze osobowości prawnej, aby ją ocalić, regenerować? Co o tym sądzisz?

Tak, zetknąłem się z tym pomysłem i przypominam sobie, że pierwsza rzeka na świecie, która zyskała osobowość prawną, znajduje się w Nowej Zelandii – to Whanganui. Rząd nowozelandzki, po kilku stuleciach zaczął słuchać, co Maorysi, czyli rdzenna ludność tego kraju, ma do powiedzenia i uznał, że rzeka jest osobą, a w związku z tym zasługuje na ochronę. Podobnie w przypadku Gangesu i Jamuny – świętych rzek dla hinduistów, którym rząd indyjski przyznał osobowość prawną, choć mimo to, nadal są one potwornie zanieczyszczone.

My jesteśmy całkowicie inną kulturą. Z jednej strony mamy bardzo solidne narzędzia prawne, aby taki proces przeprowadzić, ale tak naprawdę potrzebna jest wola i determinacja społeczna. Taka jak plemienia maoryskiego, które przekonało rząd, że rzeka, którą uznają za swojego przodka, wierzą, że się z niej wywodzą – zasługuje na ochronę prawną, na podmiotowość. Nie wiem, czy to się akurat sprawdzi w naszej cywilizacji, w kulturze zachodniej, być może przyszedł już na to czas, a może jeszcze nie. Na pewno każde działanie – na przykład właśnie nadanie Odrze osobowości prawnej, które w realny sposób może przyczynić się do poprawienia czystości rzeki i które przywróci jej dzikość – jest bardzo istotne i warto o to zawalczyć. Trzeba też pamiętać, że Odra to nie tylko woda w korycie Odry, ale również cały system rzek, rzeczek i strumieni, które do tej Odry wodę doprowadzają. Renaturyzacja tych dopływów jest niezwykle ważna i absolutnie zbieżna z ochroną przeciwpowodziową, a nie jest nią betonowanie koryt rzecznych i koryt strumieni. Renaturyzacja polega m.in. na zwalnianiu biegu rzeki np. poprzez miejscowe podniesienie jej dna, dzięki ułożeniu masy kamieni, co dodatkowo skutkuje jej samooczyszczaniem.

Jeżeli mój projekt fotograficzny mógłby w jakikolwiek sposób przyczynić się do dynamizacji całego tego procesu, byłbym bardzo szczęśliwy.

Rozmawiała: Agnieszka Plech

Udostępnij:

Skip to content