WYSTAWY
14. OPOLSKI FESTIWAL FOTOGRAFII
Wojciech Plewiński „Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego”
„Pozowane, podpatrzone. Fotografie Wojciecha Plewińskiego”
Wystawa Domu Spotkań z Historią, na której prezentujemy wybór zdjęć z imponującego artystycznego dorobku fotografa. Wojciech Plewiński przez kilka dekad był związany z krakowskim „Przekrojem” i najważniejszymi polskimi teatrami. Nie ograniczał się do zleconych tematów i jak sam mówi, „robił więcej niż potrzeba”. Z podróży po Polsce i Europie przywoził reportaże, fotografował też znajomych, zwykle wybitnych przedstawicieli polskiej kultury i sztuki.
Prezentowane na ekspozycji fotografie pochodzą głównie z lat 1950–1980. Wyboru zdjęć z bogatego archiwum autora dokonały kuratorki Anna Brzezińska i Katarzyna Sagatowska, które podkreślają: „Twórczość fotografa wymyka się prostym kategoriom. Charakteryzuje ją lekkość, poczucie humoru, wykorzystanie każdego ciekawego momentu do zrobienia zdjęcia. Głównym tematem wydaje się być człowiek i różne przejawy jego aktywności”.
Plewiński ma na koncie imponującą liczbę zdjęć okładkowych w „Przekroju” (ponad 500) i jeszcze więcej fotografii teatralnych (ponad 800 sfotografowanych spektakli). To, co wydaje się najważniejsze w jego pracy, wymyka się liczbom i prostym skojarzeniom. Wartość twórczości fotografa można zobaczyć przede wszystkim na zdjęciach reportażowych i w cyklach, które ukazują go jako przenikliwego obserwatora otaczającego świata. Kuratorki zdecydowały się pokazać różnorodność jego fotografii, układając je w sekcje tematyczne: Ludzie kultury i sztuki, Moda i dizajn, „Przekrój”, Podróże zagraniczne, Opowieść o Polsce, Teatr.
„Nasz wybór fotografii dokumentalnych prezentowanych na wystawie »Pozowane, podpatrzone« odzwierciedla podejście Plewińskiego do pracy – uważnego, czułego i zdyscyplinowanego formalnie obserwatora ludzi” – mówią kuratorki. – „W drugiej połowie lat 50., gdy wszedł do zawodu, naszkicował przejmujący obraz powojennej Polski – zrujnowane i budzące się do życia Ziemie Zachodnie, niknące ślady przeszłości w cyklu Sklepiki. Seria SAM-y ukazuje, jak Polacy w latach 50. próbowali spełniać marzenia o własnych czterech kółkach. Istotną częścią wystawy są portrety artystów i intelektualistów oraz fotografie teatralne. Plewiński pracował dla najważniejszych polskich scen, fotografując aparatem tradycyjnym, na negatywach, bez lampy błyskowej – dla zachowania nastroju i plastyczności obrazu”.
Ponadto na wystawie można zobaczyć zdjęcia z wyjazdów do Włoch i Francji, z propagandowych wizyt w fabryce butów Radoskór czy Hucie Katowice organizowanych dla dziennikarzy przez władze PRL, wybrane okładki „Przekroju” i oczywiście zdjęcia ludzi kultury, m.in. Jerzego Turowicza, Sławomira Mrożka, Natalii LL, Krystyny Zachwatowicz, Krzysztofa Komedy, artystów i artystek z Piwnicy pod Baranami czy uczestników i uczestniczek legendarnego Jazz Camping Kalatówki.
Wojciech Plewiński urodził się w 1928 roku. Z wykształcenia jest architektem, z zamiłowania – płetwonurkiem i narciarzem, a z zawodu – fotografem. Jako student architektury pracował w krakowskiej Pracowni Konserwacji Zabytków i właśnie wtedy zaczął fotografować. Aparat służył mu do robienia notatek w formie zdjęć. Powoli rodziła się pasja, po części odziedziczona po ojcu – w domu zawsze był aparat fotograficzny i albumy ze zdjęciami. W końcu pasja stała się zawodem, chociaż, jak podkreśla autor: „Fotografem to ja jestem może w jednej piątej. Zawsze ważniejsze były sporty, pasje. Zawsze ważniejszy był sprzęt do nurkowania, dobra maska i fajka niż porządny aparat”.
Jest jednym z ważniejszych przedstawicieli pokolenia fotografów powojennych, którego twórczość koresponduje z pracami francuskich fotografów humanistycznych lat 50. XX wieku – Henriego Cartiera-Bressona czy Elliota Erwitta. W jego dorobku znalazły się zdjęcia, które należą do kanonu polskiej kultury wizualnej. Jego dzieła prezentowane były na wielu wystawach zbiorowych i indywidualnych w Polsce i za granicą, m.in. w Austrii, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Szwecji, we Włoszech, Francji, w Meksyku i Hongkongu. W 2011 roku Muzeum Narodowe w Krakowie przygotowało wystawę retrospektywną z okazji 50 lat jego pracy twórczej. Obecnie zdjęcia Plewińskiego znajdują się m.in. w archiwach Muzeum Sztuki w Łodzi, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Centrum Scenografii Polskiej w Katowicach, Muzeum Narodowego Starego Teatru w Krakowie czy Muzeum Fotografii w Krakowie (MuFo).
Kuratorki: Anna Brzezińska, Katarzyna Sagatowska
Koordynacja projektu i produkcja wystawy: Julia Libera
Projekt wystawy: Centrala (Małgorzata Kuciewicz, Simone De Iacobis)
Projekt graficzny: Noviki (Katarzyna Nestorowicz, Marcin Nowicki, Konstanty Konopiński)
Redakcja: Małgorzata Purzyńska
Współpraca redakcyjna: Magdalena Stefańczyk
Tłumaczenie: Krzysztof Ścibiorski
Korekta: Magda Szymańska (polski), Christopher Smith (angielski)
Przygotowanie zdjęć do druku: Tomasz Kubaczyk
Realizacja projektu wystawy: Willow Service Mateusz Wierzbicki
Druk: Zbyszek Kordys PrintShop1923
Organizator: Dom Spotkań z Historią
Partner wystawy: „Przekrój”
Tyski Klub Fotograficzny KRON: Michał Cała, Tadeusz Kluba, Krzysztof Pilecki, Henryk Rączkowski, Mieczysław Wielomski, Zbigniew Zalewski
Tyski Klub Fotograficzny KRON
KRON został założony w 1976 roku przez Mieczysława Wielomskiego. Działał przy Zakładowym Domu Kultury „Teatr Mały” Fabryki Samochodów Małolitrażowych Bielsko-Biała Zakład nr 2 w Tychach. Początkowo klub zrzeszał kilkudziesięciu członków, organizował odczyty, spotkania, konkursy, wystawy, plenery fotograficzne. Integrował środowisko fotograficzne w mieście.
Mieczysław Wielomski znalazł dla klubu nazwę krótką i wymowną: kron to szkło techniczne charakteryzujące się dużą przejrzystością, stosowane w mikroskopach, lornetkach, aparatach fotograficznych. W tej nazwie jest wszystko: i wnikanie w materię świata, i przybliżanie jego odległych fragmentów.
W 1978 roku fotografowie KRONU programowo skoncentrowali się na dokumentowaniu Śląska, a twórców oddanych temu zagadnieniu zostało sześciu. Byli to Michał Cała (ur. 1948), Tadeusz Kluba (ur. 1951), Krzysztof Pilecki (ur. 1958), Henryk Rączkowski (1952–2008), Mieczysław Wielomski (1948–2018) i Zbigniew Zalewski (ur. 1951). Z czasem rozwinęli oni indywidualne kariery, jako członkowie ZPAF, fotoreporterzy, nauczyciele fotografii czy fotografowie krajoznawcy. Dorobek grupy, który odegrał w ich życiu twórczym rolę kluczową, przez lata pozostawał niezbadany.
Członkowie KRONU na przełomie lat 70. i 80. XX wieku dokumentowali Śląsk – kolonie robotnicze i familoki, często tuż przed wyburzeniem (Kaufhaus w Rudzie Śląskiej czy Martinschacht w Świętochłowicach), fotografowali hałdy i tereny przemysłowe na terenie Górnego Śląska (np. w Bytomiu, Chorzowie, Katowicach, Rudzie Śląskiej, Rybniku, Świętochłowicach i Zabrzu), ale też ludzi w tym krajobrazie. Nazywali siebie „młodymi gniewnymi”, silną inspirację odnajdując w kinie brytyjskim nowej fali lat 60. XX wieku. Swoje prace stawiali w kontrze do oficjalnej fotografii Śląska publikowanej na łamach prasy. W ciągu zaledwie kilku lat wypracowali jedyny taki w skali regionu – spójny i wyraźnie sprecyzowany, zarówno w zakresie tematu, jak i środków formalnych – sposób obrazowania śląskiego krajobrazu. Używali obiektywu szerokokątnego, który pozwalał uzyskać dużą dynamikę zdjęcia, szczególnie w ciasnych podwórkach i wąskich uliczkach. Stosowali także długi obiektyw – wyolbrzymiał dalekie plany. Człowieka ukazywali zawsze w kontekście, na tle familoków czy we wnętrzach mieszkalnych. Ich odbitki wyróżniał wysoki kontrast. Mawiali, że Śląsk był ciemny, czarny, smolisty i takie też były ich fotografie. Obrazy miały budzić świadomość ekologiczną. Zwracać uwagę na warunki życia na obszarach przemysłowych. Rejestrować architekturę osiedli robotniczych, często tuż przed wyburzeniem.
Na wystawie, której kuratorami są Ewelina Lasota i Michał Łuczak, prezentujemy blisko 70 prac – zarówno współczesnych wydruków, jak i oryginalnych odbitek ze zbiorów Muzeum Miejskiego w Tychach.
Tworząc za żelazną kurtyną, “kronowcy” intuicyjnie skupili się na tematach, wokół których w Niemczech czy Wielkiej Brytanii koncentrowali się także inni twórcy zainteresowani przeobrażeniami krajobrazu pod wpływem przemysłu. Można wspomnieć o fotografiach powstałych w kręgu Bernda i Hilli Becherów, którzy systematycznie katalogowali obiekty przemysłowe w Niemczech. Ponadto szczególnie widoczne są nawiązania do prac artystów i artystek z byłej NRD, takich jak Arno Fischer, Evelyn Richter, Helga Paris, Christian Borchert i Ute Mahler. Widać w ich twórczości podobieństwa do prac fotografów brytyjskich dokumentujących przemiany w Anglii za rządów Margaret Thatcher – wówczas to cięcia świadczeń socjalnych, strajki górników czy polityka prywatyzacji spotkały się z silną reakcją i zaangażowaniem fotografów dokumentalnych. KRON to fenomen lokalny, wywiedziony z intuicji młodych twórców, który współgra z tendencjami w światowej fotografii tamtego okresu.
Wystawa prezentowana w Muzeum Miejskim w Tychach jest pierwszą próbą opracowania rozproszonego dorobku KRONU. Przywraca kolektywowi ważne miejsce w historii polskiej fotografii. Uzmysławia też aktualność tematów podejmowanych przez artystów: ciągle mierzymy się z konsekwencjami procesów, jakie twórcy dostrzegli już kilka dekad temu.
W różnych okresach do klubu należeli m.in. Zbigniew Bochenek, Jerzy Bierwiaczonek, Michał Cała, Lucjan Głogowski, Alfred Granek, Ireneusz Kaźmierczak, Tadeusz Kluba, Andrzej Kołodziej, Kazimierz Majchrzak, Bronisław Majewski (prezes), Krzysztof Pilecki, Henryk Rączkowski (późniejszy prezes), Piotr Szymon, Mieczysław Wielomski (założyciel), Zbigniew Zalewski.
kuratorzy: Ewelina Lasota, Michał Łuczak.
Arkadiusz Gola „INNY NIE OBCY”
„INNY NIE OBCY”
Zdjęcia składające się na wystawę „INNY NIE OBCY”, Romowie na Górnym Śląsku 1991-2023 gromadziłem od ponad trzydziestu lat. Fotografowałem rodziny Romskie w Zabrzu, Rudzie Śląskiej, Katowicach, Bytomiu, Tarnowskich Górach i wielu innych miejscach, których wspólnym mianownikiem jest ziemia Górnego Śląska. Romowie, których spotykałem na pytanie o tożsamość często o sobie mówili Śląscy Romowie, a na potwierdzenie tego zwracali się do mnie płynnym językiem śląskim. Kiedy przed laty zaczęli prowadzić osiadły tryb życia, miasta Górnośląsko-Zagłębiowskiej aglomeracji z konieczności, ale i z wyboru stały się ich domem.
Arkadiusz Gola
[…] fotografie Goli są portretami antropologicznymi – to całościowe, pełne portrety, w których człowiek zintegrowany jest z otoczeniem, przedmiotami wokół, krajobrazem, mieszkaniem, innymi ludźmi. Wbrew pozorom nie jest to takie łatwe. Wręcz przeciwnie, antropologia to najtrudniejsza z nauk społecznych, stale balansująca na krawędzi sztuki, literatury i nauki, stale próbująca uchwycić człowieka w jego wyjątkowości i uniwersalizmie.
[…] Patrząc na fotografie Goli, widzę bowiem przede wszystkim silny, emocjonalny, pełen znaczeń związek z miejscem. […] Mam wrażenie, że niewiele jest takich Gadziów w Polsce, nie-Romów, którzy wśród pewnych kręgów romskich są w takim stopniu akceptowani, zapraszani i obdarzani zaufaniem. Na to pracuje się latami, a to, co widzimy na zdjęciach jest czymś więcej niż dokumentem. To zapis relacji, w których obecny jest także autor, Arkadiusz Gola, bo on sam jest częścią rytuałów odtwarzania wspólnoty, w końcu był i na weselach, i w środku zwykłej krzątaniny. Zapewne mimowolnie sam Gola stał się, i jest, częścią tej śląsko-romskiej rozmowy.
Michał P. Garapich
fragment tekstu „Romska historia Górnego Śląska – czyli rewolucyjny wymiar wizualnej etnografii Arkadiusza Gola” z publikacji INNY [NIE] OBCY
Tak o twórczości Goli pisze kurator wystawy, Marek Zieliński: „Fotografie Arka Goli są zapisem spotkań w gronie romskich przyjaciół, próbą przeniknięcia rzeczywistości, która odsłania się przed jego oczyma. On rozumie, iż są otoczeni głęboką pamięcią przesuniętą w mglistą senną ciszę. To trudne wyzwanie odczytać mity ich świata, tak często niszczonego ciosami cywilizacji, uderzanego przez wszechmocną historię, brutalną politykę i brak tolerancji. Gola zaczyna więc obserwować proste i banalne czynności dnia codziennego, chwile przymierzanych, a następnie nakładanych ubrań, przedmioty, często o wymiarze magicznym, wypełniające ich mieszkania. Uwiecznia słowa wpadające w jego oczy, chce zrozumieć ich brzmienie i odkryć tajemnicę języka. Nasłuchuje wypowiadanych szeptem lub krzykliwych fraz, jak również trzasku drzwi i szelestu szuflad w szafie. Doświadcza smaków oraz zapachów unoszących się nad stołem, ogląda obrazy zawieszone na ścianach, uzyskując świadomość, iż to skrzące iskry, prześwity światów, do których wracają, rozkwitających z przepychu pamięci. Dym z papierosa, skłębiający się w cwałujące chmury na wietrznym niebie, wspomnienia przodków, którym dziś oddaje się granitowy hołd, szmer ulicy poruszający widmowe tabory ciągnięte przez niewidzialne konie, wśród kwiatów na zielonych łąkach”
Arkadiusz Gola
Fotograf, kurator wystaw, absolwent i obecnie wykładowca w Instytucie Twórczej Fotografii Uniwersytetu Śląskiego w Opawie. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików, ambasador marki FUJIFILM. Od 1996 roku pracuje w redakcji „Dziennika Zachodniego” na Górnym Śląsku.
Zdobywał nagrody w najważniejszych krajowych konkursach fotografii prasowej, dwukrotny stypendysta Marszałka Województwa Śląskiego w dziedzinie kultury. Odznaczony odznaką honorową „Zasłużony dla Kultury Polskiej” nadaną przez Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Jego zdjęcia znajdują się w zbiorach muzeów w Polsce i za granicą. Autor książek: Poziom na dwa łamy. Śląska fotografia prasowa w „Trybunie Robotniczej” i „Dzienniku Zachodnim”. 1960-1989”, Ludzie z węgla, Stany graniczne, Ogrodowa 1, Nieznany dworzec, Królestwo niebieskie, Inny Nie Obcy. Swoje prace wystawiał w kraju i za granicą (Czechy, Francja, Niemcy, Belgia, Słowacja).
www.arekgola.com
Wojciech Wilczyk „Słownik polsko-polski”
„Słownik polsko-polski”
Historia tego projektu zaczęła się w pewnym sensie od muralu powstałego na ogrodzeniu Szkoły Podstawowej nr 12 im. Janusza Korczaka w Krakowie (zlokalizowanej przy alei Kijowskiej), na którym sportretowano papieża Polaka. Właśnie tam – podczas pracy nad projektem Święta Wojna, którego tematem były murale malowane przez zwaśnione grupy kibiców futbolu – dokładnie 19 marca 2013 roku sfotografowałem sąsiadujące ze sobą grafy, pierwszy z wizerunkiem Karola Wojtyły, drugi poświęcony „gen. brygady Nilowi”, sygnowany przez „wiślackich patriotów”, zawierający, obok wspomnianych napisów, dokładne daty urodzin i śmierci oraz klubowe godło Wisły Kraków w żałobnej czerni. Półtora roku później zauważyłem, że graffiti to namalowano na nowo. Mimo że dedykacja nie uległa zmianie, pojawił się tam wizerunek Emila Fieldorfa (przedstawionego z imienia i nazwiska), który sporządzono na podstawie zdjęcia z lat trzydziestych, kiedy miał jeszcze stopień podpułkownika. Po lewej stronie muralu z Janem Pawłem II domalowano tymczasem przekreśloną pasiastą flagę Cracovii z akronimem CTSK (Cracovia To Stara Kurwa) i drugim, składającym się z liter AJ (Anty Jude). Kiedy, niejako z kronikarskiego obowiązku, sfotografowałem te grafy, od premiery mojej ostatniej wystawy (i towarzyszącej jej książki o tym samym tytule) – Świętej Wojny – zdążyło już minąć trochę czasu. Oglądając na ekranie komputera wywołanego RAW-a, wpisałem mimowolnie do wyszukiwarki słowa „mural patriotyczny”. Moim oczom ukazało się wówczas kilkadziesiąt miniatur przedstawiających malowidła w barwach narodowych, na których – mniej lub bardziej udanie – przedstawiano żołnierzy, partyzantów czy polityków, niemal wyłącznie mężczyzn.
Mimo, że obecność niepodległościowych motywów i symboli w przestrzeni publicznej nie była dla mnie niczym nowym (kończąc pracę nad Świętą Wojną zarejestrowałem na terenie Łodzi kilkanaście takich przedstawień), to zaskoczyła mnie ich liczba w wynikach wyszukiwania. Klikając na zdjęcia, trafiałem na strony kibicowskich fanpejdży, fundacji, lokalnych gazet czy samorządowych portali, gdzie opisywano okoliczności powstawania murali, informowano, skąd wzięto środki na ich wykonanie, przytaczano rozmowy z ich autorami. Poszczególne malowidła nietrudno było zlokalizować – ich wirtualne reprodukcje były bowiem często wyposażone w kompletne adresy (w przypadku murali stworzonych przez piłkarskich kibiców, narażonych na dewastację przez fanów zantagonizowanych klubów, ustalenie adresów wymagało quasi-detektywistycznych działań prowadzonych z wydatną pomocą Google Street View). Oglądając wyświetlone przez wyszukiwarkę grafy, szybko zorientowałem się, że pochodzą one z całego kraju, że upamiętnienia żołnierzy antykomunistycznej partyzantki aktywnych po zakończeniu II wojny światowej pojawiają się na terenach niekoniecznie związanych z ich działalnością, że kult powstania warszawskiego żywy jest także w takich miastach, jak Kętrzyn (województwo warmińskie), Międzyrzecz (województwo lubuskie), Strzegom lub Świdnica (w obu przypadkach województwo dolnośląskie). Uświadomiwszy sobie skalę tego fenomenu, postanowiłem go systematycznie fotografować.
Wojciech Wilczyk (ur. 1961) – poeta, fotograf, autor esejów oraz tekstów krytycznych o sztuce, kurator wystaw, wykładowca na Akademii Fotografii w Krakowie.
Autor czterech książek poetyckich: Steppenwolf (1997), Eternit (2003), Realizm (2017), Minimalizm (2020) oraz fotograficznych projektów dokumentalnych, które były pokazywane na wystawach i miały także albumowe edycje: Czarno-Biały Śląsk (1999-2003), Kalwaria (1995-2004), Życie po życiu (2004-2006), Niewinne oko nie istnieje (2006-2008), „Święta Wojna (2009-2014), Słownik polsko-polski (2014-2019) oraz wspólnie z Elżbietą Janicką Inne Miasto(2011-1012). Dwukrotnie nominowany do Deutsche Börse Photography Prize. Otrzymał wyróżnienie w konkursie Fotograficzna Publikacja Roku 2009 (album „Niewinne oko nie istnieje”) oraz nagrodę PHOTO BOOK OF THE YEAR 2014 w konkursie Grand Press Photo 2015 (album Święta Wojna). Wspólnie z Grzegorzem Wróblewskim zrealizował intermedialny projekt Blue Pueblo (2013-2014), łączący tekst i fotografie, któremu towarzyszył artbook wydany w nakładzie 350 numerowanych i sygnowanych egzemplarzy (opublikowany ponownie w polsko-duńskiej wersji językowej w Danii w 2022). Zrealizowany w latach 2016-2018 cykl Powiększenia zaprezentowany na wystawie Widok zza Bliska w Muzeum Etnograficznym w Krakowie (2018-2019), znalazł się w wydanej wspólnie z Ericą Lehrer, Romą Sendyką i Magdaleną Zych książce Widok zza bliska. Inne obrazy Zagłady. Obecnie skończył pracę nad cyklem (Nie)widzialne Pomniki Wolności, który jest poświęcony upamiętnieniom zniesienia pańszczyzny na terenie ziem polskich. Efektem udziału w 15. edycji Kolekcji Wrzesińskiej (2023) jest wystawa i książka Zwyczajne miasto.
Tomasz Lewandowski „Domy z betonu”
„Domy z betonu”
W mieszkaniach powstałych przed 1990 rokiem w ramach programów budownictwa masowego mieszka dziś w Polsce ponad 12 milionów obywateli. Mieszkania budowane systemowo były początkowo bardzo popularne. W przeciwieństwie do przedwojennych budynków „domy z betonu” oferowały nowoczesny standard wyposażenia z bieżącą ciepłą wodą, centralnym ogrzewaniem miejskim, łazienką, balkonem oraz, w przypadku wielokondygnacyjnych struktur, z windą. Jednak już przed transformacją ustrojową w 1990 roku osiedla z prefabrykatów zyskały miano monotonnych, odhumanizowanych dzielnic miast. Także architektura budynków tworzących osiedla była już w późnym PRL-u przedmiotem publicznej krytyki. Po zmianie ustroju nowa perspektywa geopolityczna sprawiła, że polskie społeczeństwo spojrzało wstecz na epokę socjalizmu nie tylko jako na czas niegospodarności ekonomicznej, braku demokracji i reżimu totalitarnego, ale także jako na okres braku pełnej suwerenności. Jednocześnie dziedzictwo budownictwa masowego z tej epoki urosło w powszechnym przekonaniu do rangi stereotypu myśli budowlanej obalonego systemu socjalistycznego, czyli de facto jego architektonicznej reprezentacji. Z tych względów architektura z okresu PRL, której największą część stanowią wielkie osiedla, postrzegana jest przez część opinii jako kulturowo i politycznie obca. Wizerunku „domów z betonu“ nie poprawia także fakt, iż niedostatecznie spełniają dzisiejsze standardy energetyczne. Od ponad dwóch dziesięcioleci budynki mieszkalne powstałe przed 1990 rokiem poddawane są więc masowej „termomodernizacji”. W rezultacie równie szybko jak powstawały, kontrowersyjna estetyka ich fasad znika z krajobrazu polskich miast i miasteczek.
„Domy z betonu” to wciąż powiększające się fotograficzne archiwum dokumentujące przykłady budownictwa masowego w Polsce z lat 1960–1990. Fotografowane są wyłącznie obiekty, które znajdują się w oryginalnym, niezmodernizowanym stanie. Fotografie te mają za zadanie zachować na nośniku wizualnym autentyczny obraz tego dziedzictwa architektonicznego. Mają one także prowokować pytania, dotyczące naszej percepcji estetycznej oraz akceptacji kontrowersyjnych form budownictwa. Dokumentacja ma dodatkowo pozwalać na porównanie rozwiązań architektonicznych, inżynieryjnych oraz urbanistycznych, które mimo ciasnych gorsetów projektowych wyróżniają się sporym zróżnicowaniem, także w odniesieniu do kryteriów geograficznych.
Tomasz Lewandowski (ur. 1978) pochodzi z Nysy. Obecnie mieszka i pracuje w europa-mieście – Goerlitz/Zgorzelec. W swojej pracy fotograficznej zajmuje się przede wszystkim dokumentem. Podejmuje tematy związane ze społecznym i politycznym wymiarem architektury, urbanistyki oraz designu w odniesieniu do uwarunkowań historycznych i kulturowych.
Agnieszka Sadowska „Ujawnienie / Exposure"
Od sierpnia 2021 trwa kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej. Cała Polska słyszała o Usnarzu Górnym, o stanie wyjątkowym, powstaniu muru, o działaniach straży granicznej.
Wszyscy poznaliśmy znaczenie słowa „pushback”. Wiele organizacji niesie pomoc humanitarną, czy to zapewniając wsparcie medyczne, tłumaczeniowe, czy dowożąc jedzenie pod „pinezkę”. Ujawnienie to element procedury, który ma zapobiec wypchnięciu migranta/migrantki za granicę. Odbywa się w obecności reprezentanta prawnego, świadków i mediów, czyli dziennikarzy.
Agnieszka Sadowska jako fotoreporterka pracująca z białostockim oddziałem Gazety Wyborczej fotografuje ten kryzys od samego początku. W tym czasie wzięła udział w ponad 20 interwencjach.
Ta historia dzieje się w lesie. Przy polsko-białoruskiej granicy. W lesie – migranci, ich cierpienie i droga, pomoc, którą otrzymują, czasem chwila wytchnienia przed dalszą drogą, albo pozostałość po ich obozowisku. Oprócz osób w drodze, widzimy strażników, wojsko, prawników i dziennikarzy. Każdy wykonuje tam swoją pracę.
Temat granicy podzielił nie tylko polskie społeczeństwo. Pomagać? Wpuszczać? Uszczelnić granicę? Wystawa nie odpowiada na te pytania, nie wchodzi w wielką politykę. Skupia się na tym, co się zdarzyło w lesie.
Agnieszka zrobiła te zdjęcia, bo jako fotoreporterka opisuje to, co się ważnego dzieje. Chce i potrzebuje opisywać. To nie są niewinne obrazy. Ujawniają. Fotografie opowiadają mocniej niż słowa. Dlatego każde z nich zostało opatrzone caption – opisem, jaki zwykle towarzyszy zdjęciom reporterskim. Żeby niczego się nie domyślać, a dostrzec fakty.
Oprócz zdjęć na wystawie znajdzie się zapis kilkunastu spotkań i interwencji. Filmy i wywiady rejestrowała Agnieszka Sadowska.
Na specjalnych wieszakach są „gazety”, w których można zobaczyć, prawie jak na stykówce, jak przebiegała interwencja („Interwencja”). W innej – jak wygląda niesiona migrantom pomoc („Aktywiści”) oraz co wydarzyło się w Michałowie („Dzieci z Michałowa”). Tam też znajdziesz teksty (w gazecie tytułowej „Ujawnienie”), które stanowią pewnego rodzaju tło i kontekst. Są to: kalendarium wydarzeń na granicy przygotowane przez dziennikarkę Joannę Klimowicz, refleksje i fragmenty rozmowy z Agnieszką Sadowską spisane przez fotoreportera Maćka Moskwę oraz tekst o zdjęciach i działaniach na granicy napisany przez reżyserkę Agnieszkę Holland.
Agnieszka Sadowska: „Myślę, że bycie po właściwej stronie, to przede wszystkim rozumienie, że ci ludzie idą, są w drodze. Nie wiedzą jakiej i jak ona się skończy. Chciałabym widzieć każdą sytuację osobno. Słyszymy: «A czego oni tutaj?», «Niech sobie wracają do siebie». Wielu ludzi jest w tym lesie, a każda historia jest inna. To się dopiero odczuwa, kiedy się ich spotka, porozmawia, zobaczy jacy są. Usłyszy”.
Agnieszka Sadowska jest polską fotografką i fotoreporterką. Dokumentuje wydarzenia społeczno-kulturalne w regionie podlaskim, związana z białostocką „Gazetą Wyborczą”. W 2002 jej zdjęcia pojawiły się w albumie „Fotografie Gazety Wyborczej”, zaś w 2021 zaprezentowano je na wystawie zbiorowej „Jedyne. Nieopowiedziane historie polskich fotografek” w Domu Spotkań z Historią, a sama Agnieszka została jedną z bohaterek książki o tym samym tytule autorstwa Moniki Szewczyk-Witek.
Jest autorką nagrodzonego w konkursie „Fotoreporter Roku 2022” zdjęcia uchodźczyni na granicy polsko-białoruskiej. Fotografie A. Sadowskiej dokumentujące kryzys na granicy zostały pokazane w parlamencie Europejskim w Brukseli pt. „Pushback jest nielegalny. Pomaganie jest legalne”. Laureatka Grand Press Photo Ogólnopolskiego Konkursu Fotografii Reporterskiej w 2023 r.
Roman Hlawacz „Jagoda”
„Jagoda”
Roman Hlawacz – artysta fotograf, podróżnik, autor, współautor wielu książek i albumów. W dorobku twórczym ma ponad 120 wystaw autorskich, 700 zbiorowych w kraju i za granicą, m.in. w Austrii, Chinach, Korei, Brazylii, Belgii, Danii, Francji, Niemczech, Czechach, Hiszpanii, a także na Węgrzech. Stypendysta Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
W latach 1983-84 przebywał na urlopie twórczym w Wenezueli. W Caracas zaprezentował dwie wystawy indywidualne: Ventanas y Puertyas de La Guaira oraz Inscripcion fotologica. Posiada liczne nagrody i wyróżnienia za działalność artystyczną m.in. Zasłużony dla Kultury Polskiej, wyróżniony za Zasługi dla Turystyki, Zasłużony Instruktor Fotografii Krajoznawczej, Instruktor Krajoznawstwa Polski.
Fotografia pasjonuje mnie od najmłodszych lat, dając mi wiele radości i swobodę w tworzeniu języka wizualnego. Jest pretekstem do poznawania nowych miejsc i ludzi odmiennych kultur, gdzie splatają się różne zdarzenia i historie, które przyciągają moją uwagę i skłaniają do refleksji.
Intuicja i ciekawość świata oraz interesujące sytuacje motywują mnie do kreowania obrazów, a niedopowiedzenia pozostawiają przestrzeń dla wyobraźni w poszukiwaniu sensu i wieloznaczności.
Krzysztof Szpryngiel „Czarna skrzynka”
„Czarna skrzynka”
Fotografia rości sobie prawo do reprezentowania obiektywnej rzeczywistości. Można fotografować tylko to, co istnieje, co ma fizyczną formę, materię, potrzebną do zajścia procesów chemicznych na światłoczułym materiale. Umożliwia dokumentowanie i zapis zjawisk, utrwala je, przechowuje, unieśmiertelnia. Zdjęcia są równowartościowe rzeczywistości, którą przechowują. Są dowodami na to, że coś faktycznie się wydarzyło. Nie wydarzyło się, jeśli nie zostało sfotografowane.
Historyczne wydarzenia nie dają o sobie zapomnieć, największe wojny, katastrofy i tragedie ostatniego stulecia odbijają się echem w naszej pamięci dzięki poruszającym relacjom zdjęciowym.
Współcześnie, gdy z każdej strony jesteśmy atakowani obrazami, informacjami, kontrola ich rzetelności i wiarygodności staje się coraz trudniejsza.
Pojawienie się technologii imitującej procesy ludzkiej kreatywności zmusza do zastanowienia się nad prawdą obrazu fotograficznego. Teraz możemy widzieć niewidzialne, tworzyć niestworzone. Rozpoznanie fikcji stanie się trudniejsze wraz z postępem technologicznym, co oznacza potencjalnie fatalny wpływ na nasze społeczeństwo informacyjne, żyjące i myślące obrazami.
Czy maszyna jest realnym zagrożeniem, czy narzędziem, które poszerzy ludzką kreatywność i poruszy nieeksplorowane wcześniej zakamarki społecznego sumienia?
Czy zagrożenia wynikające z możliwości fabrykowania wspomnień i alternacji wydarzeń przeszłości powinny stanąć na drodze rozwoju? W końcu przeszłość to tylko historie, które sobie opowiadamy.
Krzysztof Szpryngiel (urodzony w 2001 roku w Opolu) jest artystą wizualnym i fotografem, obecnie studentem fotografii w Szkole Filmowej w Łodzi. W swoich projektach artystycznych lubi łączyć działania konceptualne z różnymi technologiami i stylami. Brał udział w wystawach takich jak Polish Photo Brunch w Instytucie Polskim w Paryżu, “Fotografia Rozszerzona” na Fotofestiwalu w Łodzi, “Hi Al” w Gorzowie Wielkopolskim.
Instagram: @krzysiekszpryngiel
Kacper Nowak „Droga do nieba"
„Droga do nieba”
Kresy. Pięciu wiernych przedziera się przez błoto do drewnianej cerkwi. Tylko tylu pozostało z licznej niegdyś parafii. Wystarczy na rozdrożu skręcić w prawo i minąć dawną szkołę. Dalej starodrzew i kamienny krzyż. Za krzyżem już blisko. Śpieszą się, bo ksiądz na mszę przyjeżdża raz w tygodniu: w soboty, bo w niedziele nie ma czasu.
Nikt nie patrzy na zbutwiałą chatę tonącą w morzu pokrzyw. Miejscowi idą modlić się pod rozgwieżdżonym niebem namalowanym na sklepieniu najwyższej z cerkiewnych kopuł. To w jej cieniu stoi dom rozdarty na pół.
Od początku wzbudzał we mnie niepokój. Pochylona chata podzielona na dwie części. Połowę nietkniętą przez czas i połowę przez ten czas pożartą ‑ walący się szkielet. Dokładnie pośrodku – drzwi prowadzące do zawieszonego pomiędzy życiem a śmiercią wnętrza.
Zapach starych ubrań, wilgoci i gnijących liści. Cała podłoga usłana dziesiątkami świętych obrazków. Poza tym w izbie wszystko na swoim miejscu. Kubek na stole, plastikowe kwiaty w oknie, modlitewniki na wiekowej komodzie. Mimo warstwy kurzu miałem wrażenie czyjejś obecności. Pościelone łóżko i gruba pierzyna, jak gdyby czekały na właściciela. Zatarasowane powalonymi drzewami przejście oraz bujna roślinność utwierdziły mnie jednak w przeświadczeniu, że nikt tu od lat nie mieszka.
Zaglądając tam co kilka miesięcy obserwowałem powolny upadek tego miejsca. Na początku ktoś wybił okno, pozrzucał obrazy ze ścian i powyrzucał wszystkie dokumenty z szafek. Jakiś czas później pojawiła się dziura w ścianie, a łóżko zostało wywrócone na środek izby. Wszystko zostało naruszone, poprzesuwane. Do środka wdarły się pokrzywy. Zniknął nawet pilnujący pieca wielkanocny baranek.
Wizyta podczas jesiennego deszczu przelała czarę goryczy. Na łóżku dostrzegłem pogryzioną przez myszy fotografię z pogrzebu. Z leżącego obok szarego papieru wysypał się plik zawilgoconych przedwojennych zdjęć. Postanowiłem je uratować.
Chatka stopniowo odsłania swoje tajemnice ukazując m.in. skrawki listów, druki ulotne, czy śpiewnik wdeptany w polepę. Jednak dopiero odnalezione fotografie dały mi możliwość uczestniczenia w najważniejszych momentach życia jej dawnych mieszkańców. Kim byli? Nie wiadomo. W jednym momencie ludzie, których do tej pory mogłem sobie jedynie wyobrażać, stanęli przede mną na wspólnej weselnej fotograf ii wykonanej przy ganku tego tętniącego kiedyś życiem domu. Ucieszył mnie ich widok.
„Droga do Nieba” to tytuł wymodlonej, stuletniej książeczki, która pomogła mi zrozumieć wrażliwość żyjącej tu przed laty starszej pani. Przygotowując swoją „Drogę” starałem się wsłuchać w ciszę.
Kacper M. Nowak – rocznik 2000. Student fotografii PWSFTviT w Łodzi. Poszukuje treści w tym, co zatarte. Interesują go obrazy zanurzone w ciszy i dźwięki wtopione w noc.
Fotografia jest wszędzie
Fotografia jest wszędzie – wystawa dla dzieci
Fotografia jest wszędzie. Używają jej artyści, dziennikarze, lekarze, architekci, badacze kosmosu i morskich głębin, nauczyciele, policjanci i podróżnicy. A my wszyscy codziennie opowiadamy sobie za pomocą fotografii o zwykłych zdarzeniach i dokumentujemy najważniejsze dla nas chwile. Dziś nie wyobrażamy sobie bez niej życia. Ale co by było, gdyby fotografia nie została wynaleziona? Czego nie wiedzielibyśmy bez fotografii?
„Fotografia jest wszędzie” to pierwsza w Polsce wystawa o fotografii dla dzieci, ale do wspólnego doświadczania zachęcamy też dorosłych. Czy wiesz, jak naprawdę wyglądają oczy pająka, jaka jest powierzchnia księżyca, jakimi zabawkami bawią się dzieci w różnych częściach świata?
To wystawa, którą trzeba eksplorować jak prawdziwy podróżnik, odkrywać jak nieustraszony detektyw i analizować jak wybitny naukowiec. Jaką rolę wybierzesz zależy tylko od Ciebie. Na tej wystawie wszyscy przekonamy się, że świat bez fotografii byłby mniejszy, nudniejszy i mniej zabawny. Byłby całkiem innym światem.
Wystawa zaprojektowana jest przede wszystkim dla dzieci 7–12 lat, ale zapraszamy na nią wszystkich widzów.
fotografowie i fotografki: Sávio Freire, Irmina Walczak, Gabriele Galimberti, Carolle Benitah, Karolina Jonderko, Karolina Maliszewska, Kacper Kowalski / Galeria Przypływ, Ireneusz Waledzik, Wiktor Jekimenko, Stefan Brajter, zdjęcia z archiwum NASA.
kuratorki: Katarzyna Sagatowska, Monika Szewczyk-Wittek, Marta Szymańska
projekt graficzny: Aleksandra Cieślak
architektura wystawy: Grupa Gdyby (Ewa Kierklo, Stanisław Kempa)
koordynacja: Kamila Golik
współorganizator wystawy: Fotofestiwal w Łodzi, Galeria Sztuki Współczesnej w Opolu
Joanna Figarska „Karol lizał zdjęciał" laureatka konkursu „Pokaż się"
„Karol lizał zdjęcia”
Tak, lizał je. I w ogóle się tego nie wstydził. Nie przeszkadzali mu inni, ani czas, ani miejsce. Mógł to robić wszędzie. I robił.
Amber, panna młoda, napisała mi wczesnym poweselnym rankiem, że Zbynio nie żyje. Nieco oszołomiona z ledwo otwartymi oczami dzwonię do niej i pytam: „Jak nie żyje, przecież parę godzin temu żył”. A ona mi na to: „No nie żyje, zagryzł go pies”.
Para dogadana, pakiet wybrany, dzwonię zapytać o szczegóły i słyszę: „Ślub będzie we Wrocławiu, potem lunch z tortem na terenie hotelu, a wesele w Szczyrku”. Zatkało mnie, ale powiedziałam: „super, do zobaczenia”. Zastanawiałam się, gdzie na Dolnym Śląsku jest lokal o takiej nazwie.
Przygotowany zestaw to krótka, aczkolwiek dynamiczna opowieść o codzienności, o łączeniu za pomocą fotografii różnych jej aspektów. Bardzo długo rozdzielałam swój komercyjny fotograficzny świat od tego artystycznego. Niepotrzebnie. Wprawdzie nie wszystkie zdjęcia nadają się do pokazania w ślubnym albumie, ale wszystkie są materialnym dowodem na to, że istnieliśmy, a nasz czas warty był utrwalenia.
P.S. Knajpy o takiej nazwie nie było, jechałam w góry. Karol i Zbynio to koty, które swoimi osobowościami wypełniały całe ludzkie światy (jeden robił to przez 23 lata, drugi przez rok).
Joanna Figarska – urodzona w 1987 roku w Lublinie. Z wykształcenia krytyczka literacka i artystyczna, obecnie zajmuje się fotografią – artystyczną i komercyjną. Ukończyła kurs we wrocławskim Ośrodku Postaw Twórczych, gdzie pod okiem Filipa Zawady i Krzyśka Solarewicza pracowała nad publikacją Gdybyśmy mieszkali w lesie. W 2016 roku miała swoją pierwszą autorską wystawę Międzyczasy, która była pokazywana w Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Starachowicach. W 2020 roku wydała zina Skany (I). W 2022 roku jej zdjęcia były pokazywane na międzynarodowej wystawie fotografii w Canelas (Portugalia). Współorganizowała również jednodniowy pop-up store z wrocławską fotografią na rzecz pomocy Ukrainie ODDECH, podczas którego były prezentowane także jej zdjęcia. Laureatka Open Calla organizowanego w ramach wrocławskiego Święta Fotografii, w ramach którego miała swoją indywidualną wystawę Karol lizał zdjęcia. Obecnie pracuje nad kolejną publikacją pt. Znikająca woda. Mieszka i pracuje we Wrocławiu.
Fujifilm Moment Street Photo Awards 2023
16 grudnia 2023 r. w Pawilonie Wystawowym Muzeum Częstochowskiego poznaliśmy zwycięzców 5. edycji konkursu Fujifilm Moment Street Photo Awards. Najlepsze spośród ponad 3 tys. nadesłanych zdjęć można będzie także zobaczyć podczas Opolskiego Festiwalu Fotografii.
Tytułowego właściwego momentu szukało w tym roku 683 fotografów. W sumie nadesłali aż 3235 zdjęć! Ich ocenę powierzono jury, w którym zasiedli Joanna Kinowska, Ania Kłosek, Ewa Meissner, Wojciech Barczyński oraz Maciej Jeziorek. Do wystawy pokonkursowej wybrano 55 zdjęć 50 autorów.
Jury konkursu przyznało dwa wyróżnienia i trzy nagrody główne. Wyróżnionymi zostali Thanakorn Treratanaboot z Tajlandii oraz Beata Zawrzel, autorka fotografii „Śnieg”. Trzecia nagroda trafiła do Tomasza Waśki („Sentymentalna podróż”), a druga do Marcina Pecha („Tradycja”). Na fotograficznym podium stanął zaś Belg – Bert De Busschere („Okulary”).
Fotoklub Opole „nie/codzienność"
Autorzy/autorki wystawy: Jacek Baranowski / Damian Drzazga / Sonia Golovko / Paweł Hęciak / Roman Hlawacz / Grzegorz Hussak / Bogusław Laitl / Jakub Łabędzki / Mirosław Mokrzycki / Jerzy Tomczak / Jolanta Smerkowska-Mokrzycka / Artur Szyndler
Wydział Sztuki Uniwersytetu Opolskiego „nie/codzienność"
nie/codzienność
Wystawa prac studentek i studentów Wydziału Sztuki Uniwersytetu Opolskiego
Sylwia Baron / Sara Bartunek / Julia Brodziak / Kacper Ceglarz / Marlena Golijasz / Eliza Komorowska / Julia Korotina / Weronika Kuliberda (autorka tegorocznej identyfikacji festiwalu) / Natalia Lichwa-Długosz / Emilia Nawrocka / Monika Nowak / Wiktoria Opoń / Małgorzata Przerwa / Viktoria Sobkowiak / Dominika Lidiia Stasiv / Dagmara Szeląg / Maria Zmarzły
Autorka fotografii prezentowanej w katalogu: Viktoria Sobkowiak
Stanisław Bober „Stanisław Bober. Fotografie”
„Stanisław Bober. Fotografie”
14 listopada 2024 – 24 maja 2025
Muzeum Śląska Opolskiego w Opolu, Mały Rynek 7
Stanisław Bober (1908-1990) zajmuje ważne miejsce w gronie artystów działających w Opolu po drugiej wojnie światowej. Był malarzem, grafikiem, projektantem, nauczycielem i jedną z czołowych postaci lokalnego środowiska fotograficznego. W 1946 roku współtworzył Stowarzyszenie Miłośników Fotografiki w Opolu, był członkiem Stowarzyszenia Miłośników Fotografii w Poznaniu (1946) oraz Związku Polskich Artystów Fotografików (ZPAF) w Warszawie (1952).
Jako fotograf debiutował w latach 30. XX wieku, jednak za oficjalną datę rozpoczęcia wykonywania działalności twórczej Komisja Weryfikacyjna ZPAF uznała 1948 rok. Swoje prace prezentował na wielu wystawach organizowanych przez PTF i ZPAF, między innymi w Opolu, Poznaniu, Katowicach, Warszawie i Gdańsku, a także poza granicami kraju. Był autorem kilkunastu wystaw indywidualnych, a jego zdjęcia ilustrowały dziesiątki wydawnictw, były publikowane w gazetach i czasopismach.
Nowa wystawa czasowa w Muzeum Śląska Opolskiego jest pierwszym od ponad ćwierćwiecza retrospektywnym przeglądem twórczości fotografa. Pokazujemy na niej ponad czterysta prac z różnych okresów jego działalności – od wczesnych zdjęć wykonanych jeszcze w latach 30. XX wieku, przez dokumentację podróży na ziemie zachodnie w 1945 roku, fotografie zniszczonych miast, ujęcia nowej architektury Opola lat 60. i 70. XX wieku, portrety, zdjęcia rodzinne, fotografie subiektywne, aż po najpóźniejsze prace z lat 80. XX wieku.
Kuratorka: Bogna Szafraniec
Projekt: GRAFIS Marek Krajewski
Digitalizacja: Karina Krajczy
Oprawa fotografii: Bożena Trabuć
Prace organizacyjne i montaż: Marek Kazimierczak, Mateusz Tomczak, Mirosław Więcek