Fotografia jest medium wzroku w swojej platformie informacyjnej, czyli dokumentalnej. Pomyślmy o niej jednak szerzej, dostrzeżemy jej potencjał do „dotykania” i bezpośredniego, bliskiego kontaktu z człowiekiem.
Agnieszka Plech: W jakim wymiarze praca nad Echoes shades to kontynuacja poprzednich projektów długoterminowych? Co było jego bezpośrednią inspiracją?
Piotr Zbierski: W mojej pracy każdy cykl wynika z poprzedniego. Mogę powiedzieć, że był to 2015 rok, ale konkretna data nie jest w tym przypadku tak istotna. Ludzie żyjący blisko natury, kultywujący dawne rytuały, natura, która naznacza naszą kulturę, i kultura, która wynika z natury – to są zagadnienia, które zawsze były ważnymi dla mnie tematami. Teraz je rozwijam.
Uważam, że natura jest siłą, która znakuje, to znaczy zostawia swój ślad. Z kolei kultura jest zespołem zjawisk i wytworów, które wywodzą się z natury i jej obserwacji, będąc elementem oznakowanym. Widać to chociażby w samej technice jaką stosuję. Używam aparatów, które nie mając pewnych soczewek, pozwalają naturze przedrzeć się na zdjęcia. Dzięki temu pozwalam zaistnieć czemuś, co kultura mylnie nazywa aberracjami światła, a przecież są to błędy tylko z perspektywy człowieka.
Spostrzegłem również, że od początku moich działań to życie prowadzi mnie w stronę tego, co wydarza się w twórczości. W trakcie pracy nad moją poprzednia książką, pojechałem do pewnej miejscowości, gdzie wschód Słońca widać od strony Bałtyku. Chciałem sfotografować zaćmienie Słońca, co mi się nie udało, padał deszcz. Znalazłem tam natomiast konar drzewa, który przypominał kobietę z długimi włosami i zacząłem zastanawiać się nad relacjami natury i kultury. Zacząłem eksplorować temat natury naśladującej, co doprowadziło do powstania trzeciego rozdziału wspomnianej książki, noszącej tytuł Push the sky away. Stwierdziłem wtedy, że muszę to w jakiś sposób przeżyć, wyjechać gdzieś dalej, rozpocząć proces dalszych poszukiwań. Nie miałem planu gdzie ten projekt powstanie. Tak było zawsze – miejsca, do których jechałem, pojawiały się jako konsekwencje poprzednich wydarzeń i decyzji artystycznych. A projekt Echoes shades jest dla mnie tak istotny, że stale nad nim pracuję, obecnie – tworząc film.
Moje podejście jest w pewnym sensie konsekwencją połączenia zachodniego i wschodniego myślenia, choć to wydaje mi się rodzajem komunikacyjnej pułapki, próbą rozdzielenia czegoś, co jest w istocie niepodzielone. Możemy pomyśleć o kulturze i jej rozwoju jako o konstrukcji w czasie, do której, podczas krótkiego odcinka naszego życia, dodajemy coś, co służy kolejnym pokoleniom jako studium.
A.P.: Wszystko, co mówisz o tym projekcie, opowieść o nim, zachęca do zadania pytania o to, czym właściwie dla Ciebie jest fotografia?
P. Z.: Najbardziej interesuje mnie to, co fotografia jest w stanie wywołać w człowieku. Ma zdolność przekazywania informacji i jakiegoś oddziaływania, ale jej moc odzwierciedlania rzeczywistości jest umowna. Władysław Tatarkiewicz pisząc o mimesis w „Dziejach sześciu pojęć”, zwrócił uwagę na to, jak na przestrzeni setek lat zmieniało się myślenie o odtwarzaniu rzeczywistości. Na przykład w czasach antycznych poezję uznawano za kłamstwo, rozmywanie prawdy. Modalność tego pojęcia przez wszystkie kolejne fazy przeszła do obecnego, zachodnioeuropejskiego znaczenia, odnoszącego się do szczerości i zgodności z intencją autora. I współcześnie ponosimy konsekwencje takiego podejścia. Kierujemy się jakąś hierarchią zmysłów. Fotografia jest medium wzroku w swojej platformie informacyjnej, czyli dokumentalnej. Pomyślmy o niej jednak szerzej, dostrzeżmy jej potencjał do „dotykania” i bezpośredniego, bliskiego kontaktu z człowiekiem. Właśnie tego szukam w fotografii. Przeżycia, czegoś, co świadczy o tym, że ostatecznie jesteśmy tylko ludźmi. A moja opowieść to w pewnym sensie notatki o interpretacji dotyku i kilku emocjach. Bardzo ważna dla mnie jest książka Światło obrazu Rolanda Barthes’a. Tam właśnie padają spostrzeżenia sugerujące, że „fotografia polega na przeżywaniu”. Przez ostatnie dekady doszło do silnego skupienia się na dokumencie i zdystansowania fotograficznego, wynikającego, w uproszczeniu, ze starego, skądinąd pięknego wierzenia, że świat da się opisać, uporządkować i zmienić. Tyle, że świata nie da się opisać w całości…
A.P.: Jesteś współautorem oprawy graficznej książki Echoes shades. Czy jej wizja istniała od początku czy pojawiła się w trakcie realizacji projektu?
P. Z.: Książkę i sposób wykonania jej oprawy, użyte przy tym środki, materiały wybraliśmy i opracowaliśmy wspólnie z Bartkiem Talagą. Wykorzystaliśmy len, który jest rośliną o właściwościach medycznych, gest pisania palcem po piasku, transparentne wkładki z kadrami z filmów super 8 oraz kilka innych zabiegów. Całość narracji wizualnej należała do mnie. Był to proces nieśpieszny, rozłożony na wiele etapów.