Z tego, co wiem, nawet znaki zodiaku mają wpływ na człowieka.
Czy projekt KONIUNKCJA jest adresowany do konkretnej grupy odbiorców?
Nie, absolutnie nie! Moim marzeniem jest, by ten projekt wywołał jak najwięcej refleksji.
To raczej projekt wyrafinowany…
Może się tak wydawać… być może nie jest prosty w odbiorze, ale zostawiam pole do różnych interpretacji. Przyznam, że ja sam lubię rzeczy nieoczywiste, trochę tajemnicze, zagadkowe. Być może widać tu tę moją skłonność, być może ja sam, podświadomie, chciałem stworzyć zagadkę (śmiech). Mam jednak nadzieję, że projekt wyda się interesujący, że odbiorcy nie przejdą obok niego obojętnie. Jednocześnie mam świadomość, doświadczenie, że nie każdy ma potrzebę takich poszukiwań…
Co było inspiracją do realizacji tego pomysłu?
Wiele czynników o tym zdecydowało. Bezpośrednią inspiracją była jednak występująca i obserwowalna w ostatnim czasie wyjątkowa koniunkcja gwiazd. Odczuwam również pewnego rodzaju fascynację astrologią, to wydaje się chyba oczywiste (śmiech)… Z tego, co wiem, nawet znaki zodiaku mają wpływ na człowieka. Dużo o tym czytałem, szukałem związków… Koniunkcja planet, o której wspomniałem wcześniej, nastąpiła w takiej niezwykłej konstelacji, że wydawało mi się to bardzo intrygujące. Jestem przekonany, że zjawiska, które są obszarem badań astrologii, zawsze mają, może nawet bezpośredni wpływ na to, co dzieje się na świecie, pomiędzy ludźmi. Interesuje mnie szukanie odpowiedzi na pytanie, co działa na człowieka. Może rzeczywiście, ten specyficzny rodzaj energii ma większy wpływ na nasze działania, niż może się wydawać.
Może wiąże Pan z tym fenomenem jakieś nadzieje społeczne (śmiech)?
Tak, mam nadzieję, że obudzę się i wszyscy będziemy żyli w pokoju! (śmiech)… Niestety – poważnie mówiąc: więcej „znaków na niebie i na ziemi” wskazuje raczej na to, że z powodu koniunkcji lub nie – spokoju w najbliższym czasie raczej nie będzie… Koniec Ery Ryb i początek Ery Wodnika to czas, gdy dochodzi do różnych gwałtownych wydarzeń na świecie, a ludzkość jeszcze bardziej, ponad miarę, poddawana jest manipulacji, a świat jest pełen cierpienia… Czuję to tak, jakby jedna Era nie chciała oddać panowania tej drugiej, jakby istniała między nimi wojna energii. Zastanawiam się nad tym, poszukuję jakiegoś wyjaśnienia i odbiorca mojego wizualnego projektu też może się nad tym zastanowić. Bardzo zawsze lubiłem tematykę SF, ale przede wszystkim pociągał mnie obraz nierealny. Coś, czego nie widać gołym okiem. I to próbowałem przekazać w swoim projekcie.
Jak powstawał Pana projekt?
To było nawiązanie do fotografii konceptualnej. Tworzyłem szkic, czasem wiele razy, szukałem miejsca na kadr… ale tak naprawdę odczuwałem potrzebę obcowania z samym sobą, to dla mnie bodziec do refleksji nad sobą i nad światem.
A czy zetknął się Pan z banalnym pytaniem wprost: co właściwie na nich widać?
Proces techniczny to był eksperyment. Fotografując w nocy, używałem różnych źródeł światła – latarek, świateł samochodu, i lamp błyskowych, oczywiście. Wymagało to również dobrej sprawności fizycznej. Robiąc w ciemnościach autoportrety przy pomocy samowyzwalacza, musiałem szybko reagować, wykonać wiele czynności w krótkim czasie. Na szczęście nie miałem z tym problemu: z wykształcenia jestem nauczycielem WF (śmiech) Aktywność fizyczna, rywalizacja sportowa, to coś, z czym dobrze się czuję. Co może trochę widać na tych zdjęciach… To był poniekąd performans w specyficznych, pozamiejskich przestrzeniach: na polach z sieciami linii energetycznych w tle, w sąsiedztwie, bardzo je lubię. Rozświetlałem scenę w takim nocnym pejzażu tak jak się dało i trwałem – tylko ja i moje myśli. Obcowanie z samym sobą w większej, pustej przestrzeni było ważne.
Rozmawiała Agnieszka Plech