Prawdopodobnie każdy z nas doświadczył kiedyś czegoś, co można nazwać „szczęśliwym trafem”, albo zrobił coś, czego nie zamierzał – „przez przypadek”. Podobnie dzieje się, gdy spacerujemy i zostajemy „wybici” z czynności spacerowania poprzez pewne znaczące zdarzenia, spotkania, zjawiska.
Spacer po_lesie to projekt multimedialny, który, ponadto, związany jest z określonym miejscem. Czy jego prezentacja w innym kontekście nie przeszkodzi w interpretacji?
Zamiast słowa interpretacja wolę słowo doświadczenie. W takim sensie, że obrazy (komunikaty wizualne) mają również swoje brzmienie, którego można doświadczyć, „usłyszeć” je. I, albo coś się w związku z tym wydarzy na poziomie niedyskursywnym, albo nie. Każda z możliwości jest dobra i jest interpretacją, którą doceniam. Dopiero po tym prymarnym etapie przychodzi kolej na myśl, która, jeśli prowadzi widza gdzieś dalej, to znaczy, że być może coś się twórcy dzieła udało.
W opolskiej odsłonie projektu chciałbym wejść w dialog z twórczością Jana Cybisa, w związku z tym, że do mojej dyspozycji dla celów prezentacji projektu, oddano część Galerii, noszącej jego imię. Pomyślałem, że warto rozszerzyć pole mojej twórczości o próbę improwizowanego duetu z polskim mistrzem koloru i faktury (tak go postrzegam). Będzie to polegało na wyborze konkretnych zdjęć, w których to właśnie barwa, światło, tekstura i forma budują obraz – jego nastrój i brzmienie. Stała ekspozycja oryginałów tego artysty w tym właśnie miejscu, jest wyjątkową okazją do podjęcia próby stworzenia wspólnej narracji.
Angielska wersja tytułu projektu nie jest dosłownym tłumaczeniem wersji polskiej…
Tytuł polski jest, oczywiście, grą słowną z nazwą łódzkiej dzielnicy [Polesie] i z samym pojęciem lasu, rozumianym szerzej. Tytuł angielski ma inne znaczenie, które odnosi się do koncepcji synchroniczności zdarzeń i teorii tzw. „znaczących przypadków” Junga. Prawdopodobnie każdy z nas doświadczył kiedyś czegoś, co można nazwać „szczęśliwym trafem”, albo zrobił coś, czego nie zamierzał – „przez przypadek”. Podobnie dzieje się, gdy spacerujemy i zostajemy „wybici” z czynności spacerowania poprzez pewne znaczące zdarzenia, spotkania, zjawiska. Pojawia się wtedy pytanie, czy któreś z tych sytuacji są bardziej szczególne od innych? Jedne znaczą więcej, inne mniej? To pytania o zwykłość i wyjątkowość chwili, i które doprowadzają do sformułowania pytania o podstawowym charakterze: kim jest spacerujący, kim jest doświadczający tych wszystkich zjawisk i okoliczności, pojawiających się lub znikających.
W opisie projektu znalazła się piękna metafora o „poszukiwaniu idealnego patyka”…
Kiedy przygotowywałem premierową odsłonę projektu „Spacer po_lesie” w galerii Poleskiego Ośrodka Sztuki w Łodzi (w ramach Fotofestiwalu 2021) w sali ekspozycyjnej, poza zdjęciami, umieściłem m. in. misę z zebraną deszczówką. Do misy brakowało mi narzędzia, które służyłoby do wydobywania z niej dźwięku. Poprosiłem mojego, czteroletniego wówczas, syna o znalezienie idealnego patyka jako pałeczki do gongu. Bardzo się tym zadaniem przejął i sprawdzał leżące w pobliżu patyki tak długo, aż znalazł „ten właściwy”. Podając mi go, powiedział: „Ten będzie idealny.” Zrozumiałem wtedy, że właśnie tak można streścić powód robienia zdjęć podczas moich spacerów. Poszukiwanie kadrów jest jak misja znalezienia idealnego patyka. Nic więcej nie trzeba – podobnie jest we wszystkich rodzajach sztuki. Najciekawsze dla mnie, również w indywidualnej praktyce artystycznej, jest to, co dzieje się na styku różnych dziedzin, gdy na przykład, zaczynamy łączyć ze sobą fotografię, dźwięk, obraz ruchomy i przestrzeń w miejscu ekspozycji. Gdy korzystamy z doświadczeń twórczych z różnych pól. Można przecież projektować książkę tak, jakby się komponowało muzykę. „Brać do ręki” dany twór, tak jak podnosi się z ziemi patyk, i decydować czy jest OK czy trzeba go odrzucić i szukać dalej.
Rozumiem, że książki fotograficzne są integralną częścią wystawy fotograficznej?
Ostateczny kształt wystawy powstaje w trakcie jej montażu w przestrzeni dla niej zarezerwowanej. Wcześniej staram się spędzić w niej kilka dni, a jeśli to niemożliwe, pracuję na makiecie i cyfrowych wizualizacjach. Jednak to właśnie w dedykowanym dla ekspozycji miejscu testuję pomysły na jej aranżację jako pierwszy odbiorca i próbuję doświadczyć wszystkich jej elementów. I bardziej prowokuję przypadki, sprawdzając co one dla mnie znaczą, niż wykonuję precyzyjnie przygotowany plan.
Podobnie rzecz ma się z projektowanymi książkami. Muszą one spełnić szereg technicznych warunków, aby ostatecznie zaistnieć w konkretnej formie. Zauważyłem, że to, co najbardziej interesujące, dzieje się, gdy – szanując zasady – próbujemy je przełamywać, testować alternatywne rozwiązania. To dotyczy każdego poziomu projektowania książki: typografii, proporcji, układu zdjęć, kolorystyki czy nawet materiału i sposobu mocowania okładki.
Doświadczenie w projektowaniu książek wpływa na proces twórczy również przy moich innych, artystycznych działaniach. I tak, z uwagi na specyficzny charakter wnętrz Galerii im. Jana Cybisa i szczególnie intrygujące miejsce ekspozycyjne, do którego prowadzą ostatnie schody – pomyślałem, że jest to najlepszy powód, aby umieścić tam książki mojego autorstwa.
Jaką rolę może przyjąć odbiorca w procesie uruchamianym przez Spacer po_lesie?
Moim zdaniem, odbiorca za pośrednictwem dzieła wchodzi w relację z samym sobą. Gdy, nastawiony na „spacer w świecie sztuki”, spotyka dzieło, a ono zmusza go do myślenia czy nie pozwala odwrócić od siebie „wzroku”, jest to znak, że uważność odbiorcy została pobudzona – nakarmiona. Ponadto struna, która została poruszona, nie jest gdzieś wewnątrz dzieła, tylko w samym odbiorcy.
Rozmawiała: Agnieszka Plech