Nie umiem wszystkiego zrobić jako inżynier i jako artysta, ale znam te dwa języki i wykorzystuję to. Na pewno łatwiej komunikuję się z programistą, kiedy potrzebuję jego wsparcia przy projekcie artystycznym
Można odnieść wrażenie, że Veni, vidi, share to praca humanistyczna, która stworzona w oparciu o naukę ścisłą, proponuje namysł filozoficzny…
Ta praca ma charakter uniwersalny, przy czym język wypowiedzi zgadza się z tym, o czym ona opowiada. To ważne by forma zgadzała się z treścią, dbam o to, by nie było tu sprzeczności. Trzeba nad tym pracować, zwracać na to uwagę od początku, bo ten aspekt humanistyczny jest bardzo istotny. Jest dla mnie sednem. Nie próbuję używać zabiegów formalnych, które są wyłącznie efektowne, tylko skupiam się tym, żeby proponowana treść wybrzmiewała jak najlepiej, żeby wzbudzała zainteresowanie.
Czy zatrzymanie się w odbiorze wyłącznie na poziomie wizualnym spełni twoje oczekiwanie jako twórcy?
Absolutnie nie, ale nikomu nie zabraniam ani nie narzucam interpretacji, podejścia do mojej pracy. Nie ukrywam, że ta przykuwająca uwagę forma wizualna może wesprzeć odbiorcę, by, po dłuż-szym czasie kontemplacji, odkrywać sensy ukryte w dziele głębiej. Ja daję możliwości, ale nie będę nie będę wskazywał nic więcej.
Wydaje się, że ten projekt może podbijać indywidualizm a jednocześnie uświadamia sens wspólnoty… a może intencja była inna?
Ciężko mi powiedzieć… Myśląc o wspólnocie, widzę raczej grupowe zachowania. To bardziej zbiorowość jednostek niż społeczność. Ten kontekst rzeczywiście się pojawia, chociaż wydaje mi się, że można raczej wyciągać wnioski na temat tego jak ja-artysta i ja odbiorca w tym funkcjonuję.
Czy wysiłek indywidualnego kliknięcia w cyberświecie może przynieść ludziom wspólny efekt, sens?
Niekoniecznie. Daje jednak obraz rzeczywistości. Wojna w Ukrainie była takim momentem sprawdzianu. Pobrałem zdjęcia z Kijowa z Instagrama z pierwszych 24 godzin inwazji. To pokazało jak świat istniał w kontekście tych wydarzeń. Pojawiły się flagi, memy wojenne zamiast reklam słodyczy. Świat zmienił się gwałtownie, pobrane zdjęcia zarchiwizowały nastrój tamtej dramatycznej doby. I widać, że tam zaszła zmiana w sposobie myślenia o tym, co się publikuje. Mimo to, nie uważam, że to był wzrost świadomości społecznej, raczej po prostu świadectwo zmiany priorytetów. Ale dotkliwe.
Czujesz się inżynierem „wizualu”?
Nie, ale czuję, że w mojej pracy artystycznej nachodzę na oba pola. Nie umiem wszystkiego zrobić jako inżynier i jako artysta, ale znam te dwa języki i wykorzystuję to. Na pewno łatwiej komunikuję się z programistą, kiedy potrzebuję jego wsparcia przy projekcie artystycznym.Poza tym, mam wrażenie, że inżynier to jest sposób myślenia, który daje przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Na początku może się nie da, ale potem da się na pewno. To się bardzo przydaje, kiedy jest się artystą…
Rozmawiała: Agnieszka Plech